Clive Barker - Historia Pana B.
Clive Barker zawsze kojarzył mi się z demonicznymi, mrocznymi opowieściami pełnymi wcielonego zła, mroku, odrobiny mistyki oraz pewnej dawki grozy zmieszanej często z obrzydliwościami. Gdy więc pojawiła się duszna z zapowiedzi książka Historia Pana B. nie mogłem koło niej przejść obojętnie. Sięgnąłem wić po nią, po wyśmienita w formie książkę.
Zło wcielone w mojej ręce.
Wydanie książki (Prószyński i S-ka) jest… nie wiem, brak mi słów, żeby to wyrazić. Ale postaram się opisać jak najlepiej. Do ręki dostajemy książkę w twardej oprawie z demoniczną obeolutą. Pierwsze wrażenie jest takie, jakby człowiek dostał coś z dawnych czasów, czasów sprzed Gutenberga. Jakaś mistyczna stara księga o czarnej magii. Ale to nic jeszcze. Ściągamy obwolutę i naszym oczom ukazuje się czarna płócienna okładka ze złoto czerwoną inkrustacją na grzbiecie i na okładce. Wygląda to tak, jakby z czerni niebytu wyłaniały się litery stworzone z ognie piekielnych, mieniące się blaskiem języki ognia. Ale to nie wszystko. Gdy otworzymy książkę to ujrzymy przyciemnione karty, stare i zniszczone, wręcz jak biblijny pergamin. Mimo, że brakuje tylko czcionki w stylu gotyckim lub innym, starym, klimatycznym, to wydanie tej pozycji to istne mistrzostwo. Demoniczna książka prosto spod prasy pierwszych mistrzów słowa drukowanego.
Spal tą książkę. Jest pełna zła. Nie czytaj tylko spal. Przez słowo przemawia do nas zamknięty na kartach powieści demon, mieszkaniec dziewiątego kręgu piekielnego, który w jakiś sposób wydostał się na ziemię, między ludzi. Spal! Spal!
Nie spaliłem. Przeczytałem. Niestety – wzdycham – gdyby treść była choć na równi z okładką, to miałbym swoją ulubioną książkę (pozycja numer sto jeden). Niestety zamknięta w piekielnej formie pozycja bliżej kojarzy mi się z Pratchetem niż Barkerem i demonami. Sprawnie opowiedziana historia nie intryguje, tak jak powinna. Wykorzystuje stary motyw, który czytelnik dość szybko odkrywa. Wędrówka do Moguncji zaczyna się nudzić a spektakularny finał nie zachwyca. Zakończenie jest przewidywalne, a znajomość wcześniejszych powieści Barkera pozwala przewidzieć pewne sprawy związane z fabułą. W sumie horror nie jest horrorem, brak zbudowanego ciężkiego klimatu grozy, brak przemawiających do wyobraźni obrazów. Jest tylko dobra książka. Za mało jak na okładkę, w którą ją zamknięto.
Proszę tutaj nie zrozumieć mnie źle. Pozycja jest dobra i może przynosić radość z czytania. Jednakże to nie jest to, co powinien robić horror o demonie, uciekinierze z piekieł. A sprawny warsztat i bystre nawiązywanie do ludzkich wad to nie wszystko. Barker tym razem zabawił się z czytelnikiem. Nie wiem na ile to było celowe, a na ile przypadkowe. Ja się poczułem trochę nabity w butelkę. Nie tego się spodziewałem, co ostatecznie oczekiwałem. Dużo lepiej, gdybym podszedł do Historii Pana B bez oczekiwań, może zbyt wygórowanych.
Kończąc napiszę, że mieszane mam uczucia. Książka dobra. Ale jej wydanie, jej forma dużo lepsze. Ech, gdyby tak właśnie wydano Klub Dumasa Arturo Pérez-Reverte…
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz
hmm.. dzisiaj zobaczylam te ksiazke w empiku.. powiem ze mnie zaintrygowala ;D
ciekawa okladka… kartki jak jakis pergamin… miala w sobie to coś^^ przeczytaklam zaledwie 2 str bo musialam juz isc ale nawet mnie zaciekawila…. tak jak sie okazuje z twojego opowiadania; ze nie jest taka swietna na jaka wyglada… mozesz mi ja blizej opisac na meila??? ;*
Komentarz od niebieska — 05/11/2008 @ 16:49