Nowa Fantastyka 11/2011 (nr 350)
350 numer Nowej Fantastyki trafił już do moich rąk.
Pierwsza refleksja to właśnie to 350 - ileż to już lat, ileż to już numerów. Fantastyka a potem Nowa Fantastyka towarzyszy mi odkąd pamiętam. Takie 350-te wydanie to dobry moment do zadumy… Co z kolei przypomina o zadumie związanej z 1 listopada. Oraz o Helloween…
Oczywiście nie tylko widać moje myśli podążają tym tropem - w publicystyce Nowej Fantastyki oczywiście pojawia się ten temat - cytuję zapowiedź ze strony NF aby Was zachęcić:
Arkadiusz Grzegorzak - ELVIRA Święty Mikołaj Halloween
Fenomen Elviry przekroczył granice USA. W Niemczech i Wielkiej Brytanii popularny był film z biuściastą Córą Nocy. We Francji dobrze sprzedały się płyty. W Polsce szczyt popularności przypadł na czas schyłkowego PRL-u i Elvira tak naprawdę nie zaistniała. Szkoda. Ominęło nas coś niesamowitego.
Elvira pojawia się w komiksach, książkach, filmach, na znaczkach pocztowych i plakatach, kalendarzach, breloczkach, w grach komputerowych, na afiszach oraz pudełkach śniadaniowych, proporczykach i przypinkach. Są jej figurki, specjalne tatuaże, peruki à la Elvira i całe przebrania na Halloween. Elvira nagrała kilka płyt, ma swój fanklub i fanowską gazetkę. Charakterystyczny wizerunek seksownej gotyckiej panny (kredowobiały podkład, kruczoczarna peruka, ostry makijaż) z duuużym biustem i jeszcze większym poczuciem humoru został zaakceptowany tak przez liberalną, jak i konserwatywną Amerykę. Była twarzą popularnego piwa Coors, ale i walczącej o prawa zwierząt organizacji PETA. Jest ulubienicą mrocznych festiwali horroru i muzyki alternatywnej, ale występuje też w telewizyjnych programach dla najmłodszych. Jest, niech Niebiosom będą dzięki, wszędzie.
Fenomen Elviry przekroczył granice USA, choć nigdzie indziej, nie wywarła tak gargantuicznego wpływu na kulturę. W Niemczech i Wielkiej Brytanii bardzo popularny był pierwszy film z biuściastą Córą Nocy w roli głównej. We Francji dobrze sprzedawały się jej płyty. W Polsce szczyt popularności i faza wdrukowywania się Władczyni Mroku w świadomość mas, przypadł na czas kryzysu, schyłkowego PRL-u - naszej własnej Wielkiej Smuty. Elvira w Polsce nigdy tak naprawdę nie zaistniała. Szkoda, bo ominęło nas coś niesamowitego.
Źródło: http://www.fantastyka.pl/39,3.html
Biegając z nożyczkami - Agusten Burroughs
- Powinieneś to opisać.
- Po co? I tak nikt w to nie uwierzy – powiedziałem.
- To prawda – przyznała. - Może lepiej będzie o tym wszystkim zapomnieć
I rzeczywiście. Trudno w to wszystko uwierzyć.
Nie lubię takich książek. Nie lubię czytać o takich rzeczach i takim życiu.
Ale TO się czyta samo. I od pierwszej do ostatniej strony moje myśli „Gdzie ja kurwa jestem? Chcę stąd wyjść!”, tak jak autor Biegając z nożyczkami. To opowieść o jego dzieciństwie.
Agusten Burroughs opisuje swoje życie z obłąkaną matką, pogrążającą się coraz bardziej w swoim szaleństwie.
Z ojcem alkoholikiem, który w końcu znika z jego życia całkowicie.
Agusten zabiera czytelników na przejażdżkę po swoim dorastaniu. Jest to jazda bez pasów bezpieczeństwa, bez poduszek amortyzacyjnych. Groźna i brutalna.
Nowa Fantastyka 10/2011 (nr 349)
Październikowa Nowa Fantastyka tym razem bez dodatku w postaci książki. Za to sama w sobie jest ciekawa (pomijam opowiadania - bo tych jakoś nie mam siły od kilku lat czytać, pomijając pewne wyjątki). Za to znów zaskakująco dobrze wypada publicystyka. Bardzo ciekawe Kreowanie Przyszłości - o tym, jak fantastyka prowokuje wynalazców do pracy i tworzenia urządzeń użytku publicznego wprost z pomysłów fantastów. Modne i na czasie - Co Czytają Terroryści - aż strach pomyśleć, że czytelnik fantastyki może zostać uznany za terrorystę. Trochę historii czyli o leczniczych zaletach promieniotwórczego radu. Potem ostrzej i dla dorosłych - o seksie z kosmitami…
Wśród recenzji znalazłem zachęcenie do Resnicka (Słonie na Neptunie) i Mievilla (Kraken) oraz wyraźne ostrzeżenie przed Robokalipsą Wilsona.
W felietonach przerażająca przyszłość a może rzeczywistość - czyli Kosik piszący o Bogu Monitoringu. Jakiś taki moim zdaniem nijaki Watts w Stres i sakrament. I jak zwykle odlatujący w dziwne klimaty Orbitowski.