Nexus - Ramez Naam
Nexus chwilę poleżakował. Niezwykle trudno jest dać książce SF szansę po Wattsie naukowcu, pisarzu czy po Neuropacie stworzonym przez Bakkera z tak solidną podstawą naukową. I to zwłaszcza debiutantowi.
Po pierwszych stronach…
Przez wcześniejsze lektury (Neuropata, Rozgwiazda, Wir) Nexus na początku jawi się dość płytko. Dobrze, że przebrnąwszy przez pierwsze rozdziały czytelnik taki jak ja jest w stanie powoli przekonywać się, że to nie musi być zła powieść, a jedynie trzeba na nią spojrzeć z mniejszymi wymaganiami. I niemal od razu jest lepiej.
W każdym bądź razie nie ma zombiaków, wampirów, smoków ani księżniczek - więc jest nieźle. Do tego akcja dzieje się jakby w okolicach czasów, gdy rozgrywały się wydarzenia w Neuropacie. Cóż, nie potrafię patrzeć na jakąś powieść bez kontekstu i odniesień do innych powieści, zwłaszcza tych niedawno przeczytanych lub tych co tkwią w głowie mocno wbite.
A przyznam, że nawet lubię wiązać, łączyć, wyszukiwać a nawet tworzyć nieistniejące powiązania. Przeróżne wizje autorów dotyczące przyszłości - rzutowanie teraźniejszości na przyszłość społeczeństwa, ludzkości.
Jak pokazuje historia, przyszłości nie da się przewidzieć. Najbardziej odważne proroctwa z perspektywy czasu wydają się dość śmieszne dzisiaj, gdy już wiemy to, czego nie wiedzieli pół wieku temu.
Więc jest dobrze. Dobrze, bo czytam i poznaję jakiś pomysł i jest nawet szansa, że być może dożyję czasów, gdy ten pomysł lub jakiś inny, jeszcze bardziej futurystyczny, stanie się chlebem dnia powszedniego.
W każdym bądź razie Nexus nie zapowiada się źle. Takie trochę neo-cyberpunkowe lekkie political-fiction, thriller połączony z akcją, bez zbytniego naszpikowania terminologią naukową i wnikania w sens człowieczeństwa.
Po kolejnych stronach… aż do końca.
Zachwyt. Powieść rozwija się w oszałamiającym tempie i w takim samym tempie rozgrzewa neurony czytelnika pomysłami, akcją, akcją i pomysłami. Misterna intryga w której jest dość sporo wybuchów i akcji wciąga niesamowicie. Postacie klarują się i czytelnik zaczyna czuć z nimi mocną więź. Niemal więź umysł-umysł niczym Nexus 5 na sterydach.
Nie. Dość zachwytów. Jestem nieobiektywny do bólu. Mogę tylko napisać - warto, damn it, warto. Ramez Naam jest łebskim kolesiem (hehe). Pracował (pracuje) w takiej dużej firmie na M. Napisał popularnonaukową książkę, z której czerpie pomysły do swojej powieści o nano w mózgu. Do tego w posłowiu opisuje jak wiele z tego co znalazło się w powieści bądź już istnieje, bądź zapewne zaistnieje na szerszą skalę niebawem. I to lubię - solidne naukowe tło w SF. Bo takie tło jest spójne, solidne. Nauka ma to do siebie, że opisuje i “ogarnia” temat, dzięki czemu wiele wariantów może być rozpatrywane. Teorie - badane. A teorie to taka naukowa fikcja (Fiction). Po pomyślnej weryfikacji eksperymentem fikcja staje się nauką (Science). Chcę przez to może trochę w mętny sposób napisać, że powieść SF oparta nawet na naukowych niepotwierdzonych teoriach jest bardziej spójna i wiarygodna niż Fantasy gdzie nieścisłości rozwiązuje się smokiem czy magiczną różdżką. W Fantasy największy nawet (durny) pomysł można wytłumaczyć “bo tak działa magia”. Dlatego, co zapewne widać, jestem przeciwnikiem Fantasy. No może nie tak. Nie jestem zwolennikiem Fantasy. Wybieram Science Fiction, takie z naciskiem na Science.
W otaczającym nas morzu smoków, wampirów i zombiaków prawdziwa powieść SF to perła. Nexus Rameza Naama to taka wielka, ogromna, przeogromna perła.
A kolejna powieść Crux niesie nadzieję, że z tych pereł zrobimy sobie naszyjnik z pereł…

Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz