Nexus - Ramez Naam
Nexus chwilę poleżakował. Niezwykle trudno jest dać książce SF szansę po Wattsie naukowcu, pisarzu czy po Neuropacie stworzonym przez Bakkera z tak solidną podstawą naukową. I to zwłaszcza debiutantowi.
Po pierwszych stronach…
Przez wcześniejsze lektury (Neuropata, Rozgwiazda, Wir) Nexus na początku jawi się dość płytko. Dobrze, że przebrnąwszy przez pierwsze rozdziały czytelnik taki jak ja jest w stanie powoli przekonywać się, że to nie musi być zła powieść, a jedynie trzeba na nią spojrzeć z mniejszymi wymaganiami. I niemal od razu jest lepiej.
W każdym bądź razie nie ma zombiaków, wampirów, smoków ani księżniczek - więc jest nieźle. Do tego akcja dzieje się jakby w okolicach czasów, gdy rozgrywały się wydarzenia w Neuropacie. Cóż, nie potrafię patrzeć na jakąś powieść bez kontekstu i odniesień do innych powieści, zwłaszcza tych niedawno przeczytanych lub tych co tkwią w głowie mocno wbite.
A przyznam, że nawet lubię wiązać, łączyć, wyszukiwać a nawet tworzyć nieistniejące powiązania. Przeróżne wizje autorów dotyczące przyszłości - rzutowanie teraźniejszości na przyszłość społeczeństwa, ludzkości.
Wir - Peter Watts (Trylogia Ryfterów, cz.2)
W drugiej części Trylogii Ryfterów akcja nabiera rozpędu. W tym szalonym pędzie ku unicestwieniu ludzkości trzeba nadążać za Wattsem, który jak zwykle stawia wysoko poprzeczkę dla intelektu czytelnika, miażdżąc go niesamowitą ilością pomysłów zręcznie splecionych w intrygę.
I można Wir potraktować jak science fiction (którym jest!) ale po dotarciu do ostatnich stron, objaśnień autora odnośnie inspiracji i pomysłów, które zaczerpnął z nauki, oczy otwierają się ze zdumienia jeszcze szerzej. Dlaczego? Cóż, przeciętny przedstawiciel naszego gatunku powinien sobie zdawać sprawę, że współczesna nauka jest niesamowicie rozwinięta i sama w sobie dla znacznej większości populacji stanowi fikcję. Peter Watts jedynie acz niezwykle umiejętnie wyłuskuje co smakowitsze kąski, ubiera je w słowa i wypuszcza do poskromienia. I tak badania naukowe (niemal niezliczone) stają się fundamentem powieści.
Złomiarz – Paolo Bacigalupi
Nie wiem jak zacząć. Od dreszczy? Złomiarz jest powieścią niesamowitą, malowniczą, romantyczną, brutalną, rozszalałą niczym huraganowy niszczyciel miast. W świecie zatopionych miast, w świecie rozkładu i walki między korporacjami, w świecie mutantów toczy się walka o życie. I o człowieczeństwo. Trudne warunki sprawiają, że wybory moralne nie są takie oczywiste. Zabić i przetrwać, wyrwać się z biedy, czy poświęcić zysk kosztem swojego cierpienia? Być wiernym ekipie, i cierpieć z nimi czy uciec. To wszystko to tło powieści, szalonej, przygodowej, mocnej, tak mocnej, że uderza niczym sztormowa fala zmywając niemal z pokładu. Gdy nie przypniesz się do liny ratunkowej – już po tobie.
Szczęście, fuks, przypadek – rządzą nami. Oprócz sprytu i własnych decyzji to czy i jak przeżyjemy zależy od losu. Jeśli los nam sprzyja – jest szansa. Bez niego – utoniemy. To chyba najważniejsze przesłanie ze Złomiarza. Ale przesłanie, choć doskonale wplecione w akcję powieści, nie jest najważniejsze.
Crysis: Eskalacja - Gavin Smith
Wiedziałem, że to będzie pulpa.
Nie spodziewałem się jedynie, że to będzie taka dobra pulpa. Z doświadczenia wcześniejszego spodziewałem się marnej powieści – tak jak marnie wychodzą powieści pisane na podstawie filmu lub scenariusza filmu. Tutaj mamy coś nowego, co jest naturalną koleją rzeczy ale obecną od niedawna. Powieść na podstawie gry komputerowej Crysis. A konkretniej zbiór rozdziałów – opowiadań łączących Crysis 2 i Crysis 3.
Mistrzostwo Crysis: Eskalacja nie polega na wysublimowanym języku czy wielkiej mocy formy dzieła literackiego ale na tym, że książka jest po prostu niezła. To dość typowe militarne SF, pełne akcji i wybuchów. Nie może być inaczej – seria gier Crysis to gry akcji, nastawione na „idziesz i strzelasz do wszystkiego”. Stworzenie z tego typu gry dobrej powieści to majstersztyk. Zwłaszcza, że fabularna warstwa gry, zwłaszcza dwóch pierwszych części, nie była jakaś ambitna, a do tego Crysis 1 i 2 były przez wielu uważane za techdemo – pokaz możliwości nowoczesnych silników graficznych w grach komputerowych i pokaz mocy sprzętu drzemiącego w kartach graficznych. Tym bardzije powtarzam – Crysis: Eskalacja to mistrzostwo w swojej (nowej) kategorii.
Czyta się przyjemnie.
Zatopione Miasta - Paolo Bacigalupi
Trupy wojny zawsze gniją tak samo.
Brudny i malowniczy obraz wojny, kiedyś w przyszłości (może). Brutalna i szybka akcja. Niewiele z Nakręcanej Dziewczyny czy Pompy numer 6 tutaj znajdziecie. To całkiem inny „klimat”. Niestety, moim zdaniem za dużo tego, co w Zatopionych Miastach, już było.
Owszem fajnie poczytać kolejną wizję wojny w umierającym świecie. Zwłaszcza, gdy jest wyśmienicie napisana. Akcja tętni. Bohaterowie jak i postacie z dalszego planu nie są papierowe, ale niemal z krwi i kości. Choć krwi co chwilę im ktoś upuszcza. Fajnie poobserwować motywacje, przemiany jak i stanowczość w postępowaniu. Rozumieć co motywuje i co kieruje poszczególnymi postaciami i jaki ich wcześniejsze relacje mają wpływ na przyszłe decyzje. Wszystko fajnie. Ale to już było.
Wilq Superbohater - zeszyt 18
Mam takiego znajomego kosmitę - informatora.
On mi kazał iść i kupić nowy komiks…
18-ty komiks pt. Z kosmosem na pieńku (nie dla dzieci) znalazłem w Empiku na półce z komiksami dla dzieci i młodziezy. Tak, tak, w Empiku są dwie półki - dla komiksów „dorosłych” (ambitnych, takich jak Thorgal, Jerzy Jeż czy Sky Doll hehehe) i inny z takimi rzeczami, co kijem bym nie tknął, a wśród tego WILQ SUPERBOHATER.
Do rzeczy, jak mawia trener Piechnieczek, nie ma Wilqa bez kolców. A w oczy kole słownictwo nasycone misternymi wulgaryzmami. (PEGI 18! jest odniesienie do seksu nawet i do dziewictwa!). Oczywiście dziwnym nie jest, że Wilku gadkę ma opolską, i jedzie równo zawsze, wszędzie i po wszystkich. Cóż zrobić - albo się go kocha albo on kocha Ciebie. Właśnie za tą bystrość i lotny giętki język bezlitosny dla dóbr kultury, sztuki i społeczeństwa. A wszystko w imię humoru niskich lotów i grania na instynktach.
Komu ironia właśnie znacka odgryzła tyłek, niech dalej nie czyta.
Sky Doll (komiks)
Ciekawe.
Komiks SF dla dorosłych, choć szata graficzna jak i kolorystyka oraz kreska i rysowane postacie wyglądają raczej tak, jak to się robi w młodzieżowych komiksach. Ale to zmyłka. Komiks porusza wiele (parę) poważnych tematów – choć w karykaturalny sposób. Wyśmiewa i parodiuje.
Czytelnik musi jednak zmrużyć jedno oko, bo całkiem serio nie może podejść do Sky Doll. To nie jest twardy Funky Kowal. Ale i tak komiks warty uwagi. Oczywiście trzeba lubić komiksy jak i fantastykę. Trzeba lubić oglądać udziwnione postacie i więcej grafiki niż tekstu. Ale to chyba oczywiste - komiks to nie książka. I bardzo dobrze. Zawsze to jakieś urozmaicenie…
Nowa Fantastyka 4/2012 (opowiadania)
Duża ilość krótkich opowiadań w tym numerze. Cztery polskie cztery zagraniczne, z czego dwa korzeniami sięgające Azji. U mnie jak zwykle problem - bo jakoś nie przepadam za opowiadaniami, chyba, że są po pierwsze dobre, po drugie ciekawe - co sprowadza się w sumie do jednego. Wśród tych 8 opowiadań 6 mogę pominąć. Albo mi się nie podobały (choć doceniam nakład pracy włożony przez autorów w ich powstanie) co jest kwestią mojego gustu. Albo mnie znudziły zanim dobrnąłem do końca tych krótkich form.
Gdyby Ćwiek był ponętną (czyt. Cycatą) celebrytką i zamiast ukrywać się w niszowym czasopiśmie dla zakręconych dziwaków (czyt. lubiących fantastykę) to za swój popkulturowy sarkazm w miniaturze Świadectwo (Live) na pewno wylądowałby przed obliczem sądu (ale nie Najwyższego) za obrazę wielu uczuć religijnych. Zrobiłby sobie dzięki temu reklamę stanowczo większą niż to, co w ramach kary musiałby zapłacić.