Nowa Fantastyka 5/2011
Majowa Nowa Fantastyka pojawiła się jeszcze w kwietniu. Dużo wolnego czasu w tym okresie - bo końcówka kwietnia i początek maja to dużo dni wolnych sprawiło, że już jestem po lekturze.
Z numeru - co widać po okładce - bije po oczach Gra o Tron, serial emitowany właśnie na HBO, który ma korzenie w doskonałej literaturze fantasy autorstwa George’a R.R. Martina. Pomijając Grę o Tron w numerze jak zwykle świetna publicystyka, która jest jednym z głównych (jeśli nie jedynym) powodów, dla których regularnie kupuję jednak NF. Tym razem także nie zawodzi. Zawsze zaczynam od końca - bo tam znajduje się felietonowa recenzja filmowa Orbitowskiego. O czym by nie pisał - pisze tak, że łykam jak kaczka - w całości.
Pozostała publicystyka nie powala na kolana, jednak nawet dla mnie jest całkiem znośna.
Drugi powód to recenzje. Dziwnym trafem, jeśli chodzi o SF (pomijając fantasy) - recenzenci trafiają w moje gusta. I jeśli książka ma wysokie noty u nich - będzie mi się podobać. Dlatego NF z recenzjami (książek głównie) to dla mnie swoisty przewodnik tego co warto przeczytać i tego co warto pominąć.
Ubolewam nad komiksem. Bo choć to TEN FUNKY KOWAL to jednak tęsknie za RatManem. Kowal to już przeszłość. Wiem, że trzeba młodym pokazać co było dwie dekady temu modne. Ale publikowanie długaśnego komiksu w odcinkach mija się z celem. Moim zdaniem lepiej odesłać po zakup całego zeszytu, niż publikować (znów) Kowala. RatMan sprawdzał się w krótkiej formie - każdy numer NF to kompletna historia. Jaka by nie była - nie trzeba było wertować numerów wstecz i czekać na ciąg dalszy…
Opowiadania…