Moja Afryka - Kinga Choszcz
OSTATNIA PODRÓŻ PRZEZ
BEZKRESNĄ KRAINĘ ŻYCIA I ŚMIERCI
Bardzo trudno było mi się zabrać do opisania tej książki. W grę wchodziły zbyt duże emocje. Musiałem przeczekać, wyciszyć, uspokoić. „Moja Afryka” na pewno zachwyci, zaskoczy i poruszy czytelnika. Być może nawet do łez…
Sięgając po książkę „Moja Afryka” Kingi Choszcz oczekiwałem wiele i równie wiele dostałem. Bo to bajeczna wręcz podróż autostopem po współczesnej Afryce. Afryce gorącej, rozpalonej zimowym słońcem. Afryce tętniącej życiem, nawet tam, gdzie człowiek by się go nie spodziewał. Afryce oferującej nieprzebraną ilość zapachów, smaków, kolorów. I przygód. Czytając odkrywałem ponownie ten ciemny ląd, niczym Staś podróżujący u boku Nell. Bo czytać „Moją afrykę” to jak iść przez pustynne drogi mając za przewodnika niezwykłą osobę – Kingę. Osobę, która opowiada, dziwi się, zachwyca, pokazuje i zwraca uwagę na drobne detale, niewidoczne z klimatyzowanej terenówki czy zasłonięte dla oczu turysty mieszkającego w hoteliku gdzieś na wybrzeżu przy wielkim mieście. Oto Afryka pokazana tak, jak podróż przez małe wioski i miasteczka Polski. Bez wielkomiejskiego szumu, bez blichtru sławy, błysku reporterskich fleszy. Ciekawie, z humorem.
Autoportret reportera - Ryszard Kapuściński
Zaczęło się gorące lato. Mam tylko nadzieję, że gorący początek nie zmieni się w deszczową i chłodną dwumiesięczną zawieruchę. Wszystko jest możliwe w tym klimacie umiarkowanym. W Afryce jest prościej – tam jak ma być ciepło, to jest ciepło. A jak ma padać, to pada.
Dlaczego pisze o Afryce i cieple? Bo te dwa elementy nierozerwalnie kojarzą mi się z Ryszardem Kapuścińskim. Reporterskie książki podróżnicze, które pisał, to gorące wydarzenia w gorących krajach. Najlepiej czyta się je więc wakacyjną porą, w skwarny dzień, w gorące popołudnie, przy gorącej kawie. Wtedy otaczająca aura jest taka leniwie afrykańska, spowolniona. I można się zatopić w opowieści.
Zagubieni w Tokio - Marcin Bruczkowski
“Zagubieni…” już nie jest taką fajną książką jak “Bezsenność…”. Pierwsza tchnęła własnymi przezyciami autora, jego próbą aklimatyzacji w Tokio. Tymczasem ta jest już opowieścią bez tego odkrywczego pierwiastka, bez poznawania obyczajów ludzi, mieszkanców Tokio i Japonii. Wszystko po prostu już było w poprzedniej książce.
W “Zagubionych…” za to dodatkowo pojawia sie wątek tajemniczo-sensacyjny, który wysuwa się na pierwszy plan, do tego pojawiają sie … ale nie bedę zdradzał, żeby nie psuć Wam czytania. Więc mniej tutaj tajemnicy i poczucia alienacji, więcej “akcji”.
Mimo wszystko polecam, bo czyta się szybko i przyjemnie.
Bezsenność w Tokio - Marcin Bruczkowski
10 lat z życia gajdzina, mieszkającego w Japonii. Fenomenalna (trzecia z serii moich długoweekendowych) książek. Pełna opowieści o prawdziwej współczesnej Japonii widzianej oczami zwykłego cudzoziemca, który studiował a następnie pracował wśród Japończyków. Który ciągle był postrzegany jako UFO - mimo, że mówił po japońsku, mimo, że znał ich zwyczaje.
Opowieść o faktach i mitach. O odmiennej kulturze, głęboko zakorzenionej od pokoleń, ale także o zmianach i konfrontacji z kultura zachodu.
Jestem zachwycony książką!
Doskonały smak Orientu - Piotr Kłodkowski
Polityka.pl: Nowa książka orientalisty i podróżnika Piotra Kłodkowskiego “Doskonały smak Orientu” przypomina zestaw sushi (choć o Japonii akurat nie ma w niej ani słowa).
Składa się z sześciu części - porcji, z których dwie pierwsze są znakomite, trzecia interesująca, lecz gdy apetyt został już należycie rozbudzony, następuje rozczarowanie. To, co najciekawsze w tej książce, to świetnie udokumentowana teza o nieusuwalnej obcości kultur orientalnych względem cywilizacji zachodniej.
Autor wspomina młodą Chinkę, z którą znakomicie mu się współpracowało do czasu, gdy nakrył ją w barze specjalizującym się w daniach z psiego mięsa. Jego stosunek do niej pozornie się nie zmienił, lecz ona nie była w stanie dłużej z nim pracować, wiedząc, że jej zamiłowanie do psich przysmaków musi budzić w nim wstręt. Czy ludzie, którzy brzydzą się sobą nawzajem, naprawdę mogą się porozumieć?
Siłą książki Kłodkowskiego jest postawienie dobrego pytania, słabością - brak przekonującego rozwinięcia tego wątku. Mamy tu sporo ciekawych spostrzeżeń i anegdot, opowieść o królu Sihanouku i Czerwonych Khmerach, świetny fragment o Hindusach, potraktowanych na włoskim lotnisku jak ludzie gorszej kategorii. Całość sprawia jednak wrażenie nie tyle przemyślanego tomu, co zbioru felietonów - czyta się to dobrze, lecz brakuje jasnej konkluzji.
Mimo to, osobom wybierającym się do Malezji, Chin, Filipin, Pakistanu czy Indii można polecić tę książkę z czystym sumieniem; choćby po to, by nie spotkała ich taka przygoda, jak ta z udziałem opisanych w książce rodaków, którzy w malezyjskim supermarkecie pomylili miejsce ablucji przy wejściu do meczetu z pisuarem i niemal przypłacili to życiem.