Najlepsza załoga słonecznego - Oleg Diwow
„Rozległa jak StarTrek, ironiczna jak Paragraf 22, mocna jak syberyjski spiryt oto Najlepsza załoga Słonecznego”
Najlepszą załogę słonecznego czytałem już jakiś czas temu. Ale do tej pory miło wspominam i wracam myślami do tej jakże rubasznej powieści o kosmosie, wojnach, intrydze. Oleg Diwow – rosyjski pisarz – stworzył powieść SF w klimatach… rosyjskich. Uderzył w rosyjskie stereotypy, dobrze nam znane – jak nadużywanie spirytu czy innego trunku. A także w wiele innych cech, charakteryzujących Rosjan. Z wymieszania tego w tyglu z fantastyką powstała przecudna powieść. Pełna rosyjskiego żaru, ciętego humoru. Wspaniałe rozrywkowe a jednak Hard-SF.
Nie będę tutaj opisywał historii – to możecie zobaczyć, gdy zerkniecie na tylna okładkę. Co dla mnie jest zatem ważne? Mimo wykorzystania ogólnie rzecz biorąc utartych schematów klasycznej SF – mamy intrygę, mamy kosmonautów (Rosjan), mamy niezwyciężone siły floty kosmicznej, mamy obcych, mamy Ziemian, mamy konflikt na płaszczyźnie władzy – Diwow stworzył niezwykle dobrze skomponowaną opowieść. Powieść wyśmiewającą, ale nie szyderczo, wciągająca, aż za bardzo, prawdziwą, ależ oczywiście że nie!
Armada, tom 3, W trybach rewolucji
Armada - W trybach rewolucji to trzeci zeszyt duetu Jean-David Morvan (scenarzysta) i Philippe Buchet (rysownik), twórców Armady i seksownej bohaterki, jedynej w swoim rodzaju, Navis.
Tym razem Armada wysyła Navis z misją na pewną planetę. Niepokój Armady wzbudziło nagłe pojawienie się na tej planecie, oznaczonej tylko katalogowym symbolem, humanoidalnego gatunku. Samo pojawienie się takiego gatunku nie wzbudziłoby niepokoju. Jednak w tym przypadku ewolucja wygląda na zbyt szybką. Zbyt mało lat upłynęło na planecie, aby wykształcił się i rozwinął zaawansowaną technikę jakikolwiek gatunek.
Planeta, na którą przybywa Navis jest na skraju rewolucji. Romantyczny buntownik stara się porwać tłumy przeciwko kaście rządzącej. Rządzącej i najwyraźniej uprowadzającej niektórych mieszkańców tej planety. W ten sposób został porwany brat naszego rewolucjonisty. Słuch po nim zaginął. Jak po każdym zabranym przez władzę obywatelu…
Armada, tom 2, Kolekcjoner
Drugi tom komiksu Armada pt. “Kolekcjoner” wprowadza nas w świat Armady. Wprowadza - bo zaczynamy poznawać politykę tego “organizmu”. A gdzie jest polityka, tam jest intryga. Tam ludzie czy raczej istoty przy władzy zaspokajają swoje zachcianki wykorzystując stanowisko, wpływy, możliwości. I nawet jeśli robią coś złego, nagannego to… jeśli są ważni dla Armady - nic im nie grozi. Ot, Armada przymknie oko na niekoniecznie legalne i niekoniecznie nieszkodliwe hobby senatora, negocjatora, czy kogoś “z towarzystwa”.
I tym razem Navis wpląta się całkowicie przypadkowo w tego typu intrygę. I choć wyjdzie z tego trochę poobijana - nic poważnego jej się nie stanie. W koncu tyle kolejnych odcinków przed nami
Armada, tom 1, Ogień i popiół
Znalazłem zakurzone pudło ze starymi komiksami. I tak się zaczęło. W czasach, gdy ja czytałem komiksy było ich niewiele. A to znalezisko sprowokowało mnie do jednego - zobaczyć co teraz się wydaje, co można kupić, przeczytać i czy jeszcze coś takiego jak komiks “mnie kręci”.
W ten oto sposób, po mało wybrednym wyszukiwaniu zdecydowałem się na SF i pierwszą część cyklu Armada. Bo to space opera. Bo jest bohaterka - agent kosmiczny. Bo są kosmici. Bo zapowiada sie wielka przygoda. Bo Egmont wydał wznowienie z nową wersją okładki w ślicznych zielonych kolorach. Bo ponieważ tak!
A wrażenia? Armada - co stało sie dość szybko jasne dla mnie to całkiem sympatyczne comedy science fiction i… o dziwo, nie odrzuciło mnie to od przeczytania i od obejrzenia tego komiksu. Zagłębiłem się w lekturze. Spodobało mi się. Więc komiksy po latach można czytać i sprawia to przyjemność! Wygląda na to, że skuszę się na kolejny tom…
Z okładki:
Krążowniki, statki admiralskie, transportowce wojenne, moduły techniczne… Armada to konwój tysięcy statków kosmicznych poszukujących nowych form życia na nieznanych planetach. Statki Armady zamieszkiwane są przez stworzenia pochodzące ze wszystkich stron galaktyki. W gronie kosmicznych podróżników jest nawet jeden człowiek - Navis. Młoda agentka wywiadu Armady.
Atomowy sen - Siergiej Łukianienko
“Atomowy sen” Siergieja Łukianienko to zbiór (trzech) opowiadań tego jednego z najpopularniejszych współczesnych rosyjskich pisarzy science-fiction. Opowiadania zamieszczone w zbiorze zostały opublikowane w Rosji w 1992, 1998 i 2002 roku. Dwa z tych opowiadań to nawiązania i powroty do znanych już wcześniej powieści Łukianienki. Autor jednak nie odnosi sie bezpośrednio do znanych czytelnikowi bohaterów - dzięki czemu wnosi pewien powiew świeżości w znane światy.
Opowiadanie pierwsze “Przezroczyste witraże” to cyberpunkowa wizyta w Głębi - cyberświecie stworzonym przez Łukianienkę i obszernie przedstawionym w “Labiryncie odbić”. Moim zdaniem trudno jest napisać dobre cyberpunkowe opowiadanie. Zwykle autorom cyberprzestrzeń wychodzi albo archaicznie, jak parodia współczesności, lub też śmiesznie i niespójnie, ze względu na problemy autora ze zrozumieniem co jest nowoczesne, a co już jest historią. Dobry cyberpunk zaś bazuje na ogólnikach, bez wnikania w szczegóły. Bo to właśnie szczegóły się najszybciej dezaktualizują. I tak kiedyś niewyobrażalne megabajty pojemności dziś budzą uśmiech politowania, w erze giga czy nawet terabajtów. A jutro? Nawet trudno sobie wyobrazić. Dlaczego pisze o tym wszystkim? Ponieważ w “Przezroczystych witrażach” mamy pokazaną koncepcję świata bez wnikania w szczegóły techniczne. Dzięki temu świat, cyberprzestrzeń, hakerzy, nurkowie, komputery są ponadczasowe. A jednocześnie literacko interesujące. W opowiadaniu czytelnik zamiast rozpraszać się na technicznych detalach koncentruje się na fabule, ludziach, intrydze. A ta jest ciekawa, przemyślana i dająca pretekst do zastanowienia się nad istotą Głębi i motywacjami ludzi. Ludzi, którzy chcą odtworzyć w cyberświecie świat rzeczywisty - mimo istniejących znaczących różnic. Opowiadanie czyta się dobrze, wciąga ono czytelnika i kończy sie w odpowiednim momencie, zanim zacznie się nam nudzić. Doskonała robota!
Tytan. Jutro zaczyna się dzisiaj - Ben Bova
Ben Bova - nigdy o nim nie słyszałem, albo nigdy nie zwróciłem uwagi. A jak wieść gminna niesie dość sporo napisał. A ja dość przypadkowo zanabyłem i przeczytałem dość grubą książkę pt. “Tytan. Jutro zaczyna się dzisiaj“.
Musze powiedzieć, że ta space opera i przygody kilku osób z habitatu Goddart bardzo mi się spodobały. Bardzo dobrze się czyta. Wciąga. Nie ma przesadzonej naiwności, co często jest wadą tego typu powieści. Nieznajomość części wcześniejszych nie przeszkadza (Tytan jest częścią sporego cyklu). W związku z czym całość i fabularnie i warsztatowo jest zadowalająca na tyle, że dość szybko, bo w kilka dni przebrnąłem przez ponad 450 stron powieści. Poznałem bohaterów i ich polubiłem.
I chyba coś jeszcze w takim razie zanabedę z licznych pozycji Pana Bovy w niedalekiej przyszłości…
Światło się mroczy - George R.R. Martin
“Światło się mroczy” to moja pierwsza książka fantastyczna G.R.R. Martina. Właściwie nie wiem czego się po niej spodziewałem. Sięgnąłem po nią niejako z zainteresowania i zachwytu, w jaki wprawiła mnie Saga Lodu i Ognia. Ciekawość - cóż ten autor, który tak fenomenalnie opisuje świat fantasy (a ja fantasy to raczej nie lubię) - mógł napisać o kosmosie.
“Światło się mroczy” to space opera. Ale nie mamy tutaj wielkich kosmicznych statków. Nie mamy tutaj przesycenia technologicznego. Za to dostajemy intrygę (właściwie dość prostą). Ta zaś umieszczona przez autora została w intrygującym, ciekawym, zapomnianym świecie - na planecie, która była miejscem wielkiego, międzygalaktycznego festiwalu. Teraz, pozostały na niej duchy ludzi (i innych istot) i duchy miast. Martin mistrzowsko prowadzi nas przez ten wymierający świat. Wymierający i fascynujący. Opisuje zwyczaje tych, którzy pozostali tu - ich kulturę, motywacje, honor. Ten świat to (…i tu zaginął fragment moich opowieści…)
Książkę czyta się przyjemnie, choć na początku wydaje się, że ilość opisów jest zbyt duża, a akcji nie ma i nie będzie. Ale po pewnym czasie czytanie wciąga. Czytelnikowi zaczyna się podobać ten tajemniczy świat, odkrywany coraz bardziej ze strony na stronę. Sympatyzuje (bądź nie) z postaciami bohaterów. Stara się ocenić, dokonać wyborów moralnych działań i przekonań tychże. Co jednak jest trudne, ile niemożliwe. Bo jak to u Martina. Czarne wcale nie jest tak do końca czarne. A białe - białe. Sam wielokrotnie w czasie czytania zmieniałem odniesienie do aktorów tego planetarnego dramatu. Zmieniałem, aż dałem za wygraną…
“Światło się mroczy” to pozycja ciekawa. Ja jednak nadal wolę Martina w jego świecie fantasy. Co nie oznacza, że nie sięgnę po kolejne “kosmiczne” powieści.