Nowa Fantastyka 07/2013 (370)
Mam wrażenie, że Nową Fantastyką (miesięcznikiem) rządzi kino. Cały początek numeru poświęcony tematom związanymi z tym co jest lub zaraz będzie wyświetlane w kinach. Nawet okładka lipcowego numeru jest filmowa. W oczy rzuca się też promowany najnowszy King (Joyland), po którego nie sięgnę. Świadomie, przeczytałem fragment, poczytałem opinie i stwierdzam, że to nie dla mnie. Pacific Rim. Wolverine. Żywe trupy. A z tego wszystkiego może jedynie Czarne Lustro (serial) wygląda dla mnie zachęcająco.
Żywe trupy. Wielki fenomen literatury i filmu ostatnich(?) czasów. Jakoś nigdy nie popłynąłem z nurtem zombiaków. Żywe trupy w filmie czy książce podobają mi się sporadycznie. Więc nie każdy nieumarły wzbudza we mnie szacunek. Nie każde blade lico zombiaka czy wampira zwraca moją uwagę. Np. „Feed - przegląd końca świata” (Mira Grant) - miks zombiestory i blogosfery neo-dziennikarskiej mimo początkowego zainteresowania oraz wysokich ocen tu i tam leży odłogiem. Wilkołąaze młodzieżowe sagi - także. Jeden film serii Zmierzch wystarczył mi i więcej nie muszę oglądać ani czytać. Podobnie więc maksymalnie wysoko ocenionej powieści World War Z (jak i filmu) nie tknę nawet kijem. No może film. Bo to przy zombiakach mniejsza męczarnia. A czasem nawet rozrywka.
Opowiadania. Jedno dałem radę zacząć i skończyć. Opowieść o nianiach i wychowywaniu dziecka w bliżej nieokreślonej przyszłości. Leah Cypess w swoim Dniu Niani (Nanny’s Day) porusza ciekawe tematy nie zanudzając przy tym zbytnio moralizatorstwem. Tylko czy to fantastyka czy może rozważania nad (możliwą) przyszłością.
Publicystyka. Bez zaskoczenia: Orbitowski znów mnie zaskoczył, jest moim mistrzem wygrzebywania z kubła przeszłości filmów niesamowitych, filmów nazwijmy je unikalnych. Być może za sprawą tego, jak o nich pisze stają się takie unikalne. Niesamowite. Watts, Kosik – jak dla mnie bez rewelacji. Watts mi się podoba w długiej powieściowej formie. Opowiadania jak i publicystyka w cyklu ślepopisanie – to nie dla mnie.
Recenzje. Przegląd pod kątem „co by tu może kupić i poczytać” i zero pewniaków. Wurt (Jeff Noon) … no gdybym już tego wieki temu nie czytał to owszem, 100% koniecznie! Może Nexus? Zastanowię się. Cieszę się, że uniknąłem Carda (Ruiny) bo coś mnie jakiś czas temu kusiło, żeby sięgnąc po mistrza. Oj to bym się przejechał. World War Z (powieść) odpuszczam, ze względu na alergię na zombioksiążki w każdej formie. Odtrutkę na optymizm Wattsa także.
Koniec przeglądu prasy.
Czas na powieść.
Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz