Marsjanin - Andy Weir
Marsjanin to jedna z najlepszych powieści przygodowych jakie czytałem ostatnimi laty. Samotny kosmonauta porzucony niczym rozbitek na bezludnej wyspie, na której musi radzić sobie sam ze wszystkim - by przeżyć. Nie sposób nie zauważyć, że nie ma tutaj innowacyjnego pomysłu - to już było. A przeniesienie akcji na Marsa jest jedynie zmianą scenografii znanej z Robinsona Crusoe. Tym razem mamy podróż w krainę przygody w (zapomniany ostatnimi czasy) kosmos i eksplorację czerwonej planety.
„Kilka dni temu był jednym z pierwszych ludzi, którzy stanęli na Marsie. Teraz jest pewien, że będzie pierwszym, który tam umrze.”
Siła powieści Marsjanin o samotnych perypetiach pierwszego człowieka na tej czerwonej planecie tkwi w prostocie i doskonałym połączeniu specyficznego poczucia humoru naszego bohatera (Mark Watney), wartkiej, pełnej zwrotów akcji, emocjonującej narracji i przystępnie wyjaśnionej naukowej fantastyce.
Marsjanin to takie „co by było gdyby”. Gdyby co? Gdyby mało być tak pięknie a poszło jak zwykle. Z założenia w tej powieści - co może pójść nie tak - pójdzie nie tak! A nasz bohater będzie musiał sobie poradzić z rozwiązaniem każdego problemu, jeśli chce przeżyć i jeśli chce wrócić do domu.
Marsjanin to przede wszystkim doskonała rozrywka. Choć wydawać by się mogło, że odrobinę przesadzona, to Andy Weir doskonale dawkuje nam wyważone i przystępne objaśnienia (co, jak, dlaczego), dzięki czemu czytelnik czuje się niemal ekspertem od kosmicznych wypraw na obce planety. Zaś dzięki dozie pewnej przewidywalności autor wciąga nas w zabawę scenariuszem pechowych zdarzeń.
Z każdym akapitem i z każdą pechową awarią emocjonujemy się poszukiwaniem rozwiązania przez Watney’a. Kibicujemy mu w każdym momencie. Co więcej - wybiegamy w przyszłość zaczynając go ostrzegać, co za chwilę pójdzie nie tak, na co ma uważać i żeby się trzymał, nie dał się, nie poddał.
Marsjanin przypomina mi trochę film Apollo 13 z Tomem Hanksem (1995). Wiemy doskonale, jak się skończy - ale przez cały czas trzyma nas w napięciu. Dokładnie jak w powieści Andy Weira. Nasz Marsjanin nie może przecież zginąć w 1/4 książki. Ani w połowie. Ani nawet już pod sam koniec, gdy przetrwał wszystko co mogło pójść nie tak.
Ale jak rozwiąże każdy problem i jak wyjdzie z opresji - jesteśmy ciekawi do ostatniej strony.
Marsjanin - pierwszy MacGyver na Marsie

Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz