Chrystus z karabinem na ramieniu - Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński tak opisał swoją książkę: “Chrystus z karabinem na ramieniu” to zbiór reportaży z Bliskiego Wschodu, z Afryki i z Ameryki Łacińskiej. To jest książka o ruchach partyzanckich działających w końcu lat 60., z którymi miałem możność się zetknąć i które miałem możność obserwować. Tytuł książki jest związany z postacią kolumbijskiego księdza Camio Toresa, żyjącego wśród biednego latynoamerykańskiego chłopstwa, który w sutannie, z karabinem poszedł walczyć do oddziału partyzanckiego w Kolumbii i zginął.
W tych kilku zdaniach zawarta jest zapowiedź, jak się okazuje, przerażających reportaży z trzech gorących zakątków świata. Każdy, kto zdecyduje się przeczytać ten zbiór reportaży, musi być świadomy, ze dostanie obraz czegoś całkiem innego niż obecna popkulturowa papka, łatwa i przyjemna w odbiorze. Owszem, książkę czyta się łatwo.
Kapuściński zawsze był wirtuozem prostoty. W końcu tym zyskał rzesze wiernych czytelników i uznanie krytyków. Ale już o przyjemnościach możemy zapomnieć. W książce trup ściele się gęsto i krew przelewana jest cysternami, albo może nawet tankowcami. Przytoczone liczby zaginionych czyli uśmierconych ludzi, przytoczone liczby oficjalnie uśmierconych są tak niewyobrażalnie wielkie, że czytelnik po chwili przestaje się zastanawiać na tym, ile to jest 20 tysięcy zabitych na skutek represji podczas 9 miesięcy rządów tego a tamtego. A po nim następuje zmiana i zabawa zaczyna się od nowa – represjonowani stają się oprawcami, oprawcy uciekają by ujść z życiem. I tak w kółko. Cywilizowany świat został zbudowany na milionach niewinnych ofiar. Na milionach ludzi, którzy nic nie znaczyli i zginęli. Celowo, przypadkiem, ich śmierć była systemowa, służyła zastraszeniu, lub nie służyła niczemu.
Ryszard Kapuściński przeprowadza nas przez gorący bliski wschód oraz do Afryki. Stara się wyjaśnić nieświadomemu europejczykowi jak to działa. Dlaczego tam dzieje się tak a nie inaczej. Religia i polityka. Walka o wpływy, walka o władzę, walka o pokój i spokój. Gorąca pustynia. Przenosi też czytelnika do ameryki łacińskiej, w kolejne zakrwawione miejsce. Piękne pejzaże Gwatemali i śmierć i śmierć i śmierć w imię… Bogactwa garstki. Wpływów z plantacji. Niewolnictwa jako taniej siły roboczej. Braku poszanowania życia drugiego człowieka.
Wszystko to pięknie opisane – a czytelnik odrzuca od siebie zawarte w tekście fakty. Nie – mówi sam do siebie – to nie może być prawda…
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz
A wg. mnie najważniejszą wartością jego prozy jest to, że pokazuje nam ten świat pisząc tak, że zdajemy sobie sprawę, iż chociaż pisze o jakiejś tam na dany czas aktualnej postaci, wydarzeniu, tragedii to tak naprawdę jest to opowieść uniwersalna. To zdarza się wszędzie (stąd w jego prozie widzimy satrapów i z Afryki i z Ameryki i z Azji) i zdarzało (patrz Podróże z Herodotem). A jednak niczego się nie uczymy. Czytajmy więc jego reportaże, książki, opowiadania, poezje i uczmy się świata. Uczmy się od tego mędrca, bo warto.
Komentarz od sethcracow — 30/06/2008 @ 20:39