Wieczna wojna - Joe Haldeman
Z tyłu okładki wielkimi drukowanymi literami czytamy NAJLEPSZA MILITARNA SF WSZECH CZASÓW - muszę powiedzieć, że nie ma w tym krzty przesady. Książka jest fenomenalna, może dlatego, że Haldeman połączył swój talent pisarski z przeżyciami z wojny i wspaniale uformował z tego całość. Jednak jakby tego nie zrobił, ta powieść warta jest każdego zapisanego słowa.
Już od początku Haldeman nie daje nam złudzeń - wojna kosmiczna to piekło. I tak na prawdę nikt nie potrafi powiedzieć o co poszło. Kto pierwszy zaczął i z jakiego powodu. Ale machina ruszyła. I zaczęła sie rozpędzać. W wir wojny trafiają żołnierze, ale najpierw muszą przeżyć szkolenie. Ci co przeżyją szkolenie być może… będą uczestniczyć w walce. A ci co będą uczestniczyć, być może… przeżyją tą walkę i nie doczekają już kolejnej bo być może… skończy sie wojna.
A wojna w kosmosie, na salę galaktyczną wygląda inaczej. Ciekawiej. Ale też bezsensowniej. Relatywizm związany z podświetlnymi skokami sprawiają, że jednostki wojskowe po skoku trwającym dzień, tydzień, miesiąc mogą pojawić sie przed wrogiem, który w międzyczasie wynalazł nowe bronie. W końcu u niego na planecie minęło sto, dwieście, pięćset lat… Może już być po wojnie, gdy jakaś jednostka wyłoni się z otchłani kosmosu wykonując rozkaz sprzed setek lat i niszcząc wszystko co napotka.
Ale wojna w kosmosie jest absurdalna też dlatego, że ciężko spotkać wroga. I głównie się czeka, bo byc może… ktoś zaatakuje.
Haldeman, snując swoją opowieść, przemierza parseki i przemierza setki lat. Odkrywamy ewolucję społeczeństwa, pojawiające się i przemijające mody. Widzimy alienację żołnierzy-komandosów, którzy nie potrafią odnaleźć się na ziemi na przepustce. I nie wiadomo co gorsze - powrót do armii i do zadań i możliwej śmierci, czy próba adaptacji w całkowicie nieakceptowalnym nowym społeczeństwie.
Dzięki temu wszystkiemu “Wieczna Wojna” to nie kolejna powieść gdzie wszyscy biją sie z wszystkimi, bez zastanowienia, refleksji. Haldeman przemyca w swojej powieści wszystkie przemyślenia, jakie tylko sa możliwe, o istocie wojny. Wieczna wojna, niczym literacki Dzień Apokalipsy, obnaża bezsens wzajemnej eksterminacji jaka rozpoczęła się bez powodu, w wyniku braku porozumienia. A być może z powodu ludzkiej natury, która opiera się na strachu i niszczeniu nieznanego. Jakby to był jedyny sposób komunikacji…
Książkę polecam fanom SF, nie tylko tej hard, ale każdej. Wieczna wojna jest na tyle uniwersalna, że także istota pozbawiona chęci czytania fantastyki może bez obawy sięgnąć po tą pozycje.
Opis książki: Jedna z najsłynniejszych książek militarnej SF. Nagrody Hugo, Nebula i Locus dla najlepszej powieści roku 1976. Wojna kosmiczna to piekło…Szczególnie dla szeregowca Williama Mandelli, uczestnika zaciekłej wojny międzygwiezdnej, toczonej miliony lat świetlnych od Ziemi. Jednak to nie walka z wrogo nastawionymi kosmitami stała się zadaniem najtrudniejszym. Prawdziwym wyzwaniem okazały się zdumiewające zmiany, jakie zaszły na Ziemi w czasie, gdy Mandella walczył w kosmosie. On sam postarzał o kilka lat, lecz jego macierzysta planeta o całe wieki… Wojny w fantastyce to rzecz stara jak sama fantastyka, vide “Wojna światów” Wellsa. Ale żadna z książek o wojnie przyszłości nie robi takiego wrażenia jak Joe`ego Haldemana “Wieczna wojna”. Sposób, w jaki ten autor (i kombatant wietnamski) przełożył doświadczenia życiowe na literaturę SF sprawia, że ręce same składają się do oklasków. — Marek Oramus
Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz