Neil Gaiman – Amerykańscy Bogowie
Niestety nie dałam rady przebrnąć przez więcej niż 76 stron. Widać proza Gaimana nie jest mi pisana. To moje drugie podejście do jego książek. Pierwsze, jakiś czas temu, już nie pamiętam co to było. Ale wynik był podobny. Znudzenie i odrzucenie. Tak więc Amerykańscy Bogowie skończyli się tym razem na stronie 76. Dalej nie mam ochoty czytać. Czytanie mnie męczy. Uważam, że nie dzieje się tam nic ciekawego, a nawet jeśli można uznać to za ciekawe to podana forma jest dla mnie niestrawna. Cóż, każdy ma swoich ulubionych jak i anty-ulubionych autorów. Jednych się lubi czytać, innych omija się z daleka.
Ja będę już Neila Gaimana omijał, choćby nie wiem jakie pochlebne recenzje zbierał… W końcu to nie grzech, czegoś nie lubić, a lubić coś innego! Choć pewnie zaraz w komentarzach posypią się na mnie gromy, za to, że nie uznałem boskości kultowej książki, jaką już dawno okrzyknięto Amerykańskich Bogów…
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz
76 strona… No cóż, to i tak trochę za daleko:) Tego nie da się czytać.
Komentarz od brokka — 16/01/2009 @ 02:18
hmmm….. widac to jeszcze nie wasz poziom, wracajcie do harego potera i nie zawracajcie sobie glowy neilem jakis czas…… sprobujcie znowu za rok albo 2, moze bedzie lepeij….
Komentarz od politowania godne — 01/02/2009 @ 22:31
Z ciekawości zapytam - jaki poziom trzeba osiągnąć, żeby lubić to, co niektórzy uważają, że trzeba a wręcz należy lubić?
Komentarz od SK — 01/02/2009 @ 22:38
Nie żebym się czepiał. Można książki nie lubić - i owszem. Ale warto sprawdzić na okładce jak się autor nazywa. Będzie np. łatwiej książkę omijać:) W końcu ma to być portal o literaturze czy nie?:P
Komentarz od junior — 02/02/2009 @ 20:59
Punkt dla juniora Nazwisko poprawione
Komentarz od SK — 03/02/2009 @ 01:25
Junior dziękuje:P
Komentarz od junior — 03/02/2009 @ 10:38