Stephen King – Ręka Mistrza (Duma Key)
Umarł król, niech żyje król! Oto powrócił w glorii chwały mistrz horroru i uderzył z siłą tornada. King i jego Duma Key – w polskim tłumaczeniu: Ręka Mistrza. Ponad 600 stronicowa powieść grozy sprawia, że czytelnik nie może się oderwać od opowieści. Nie sposób przestać. Nie sposób zrobić przerwy. Ręka mistrza wciąga jak bagno, przyciąga jak magnes…
Oczywiście trzeba lubić Kinga, tego starego. Dobrego. Inaczej nieśpiesznie rozwijająca się opowieść może trochę znużyć. Mnie to ominęło. Przez ponad 2/3 książki napięcie bardzo spokojnie, acz ciągle narasta. King oprowadza nas po stworzonym świecie, opowiada losy człowieka, który umarł i teraz narodził się ponownie. Zmarł inżynier, narodził się artysta. Poturbowany przez życie człowiek, na przekór losowi, odzyskuje siły, zdrowie a do tego zaczyna z niesamowitą pasją tworzyć najpierw szkice, następnie obrazy. Niczym rasowy artysta, spadkobierca Dali, w szale tworzenia utrwala niesamowite obrazy. Obrazy, w których fikcja zaczyna mieszać się z rzeczywistością. A może ich autor popada w szaleństwo?
Większa część książki to opowieść o ludziach, o ich tragediach, ich losach i wszystkim tym przykrym, czego można doświadczyć na tym łez padole. I jest to niesamowite, bo King dokładnie zarysowuje postacie dramatu, pozwala nam je poznać. Poznać ich historie, ich los, ich marzenia i strachy. Niesamowicie przedstawia traumatyczne lęki związane z wypadkiem, problemy rodzinne, leki. Przerażająco odkrywa efekty uszkodzenia mózgu, wszelkie dysfunkcje, bóle fantomowe. Jest niczym anatom dziergający igłą w martwą ropuchę – patrzcie państwo, ropucha nie żyje, a noga rusza. Czy to znaczy, że ją boli? I do tej powieści psychologicznej King powoli dodaje nam grozę. Niczym w stroboskopowych światłach zaczynają pojawiać się przesłanki „złego co czai się w mroku”. Atmosfera gęstnieje, aby ostatecznie skumulować się i wybuchnąć w twarz czytelnikowi wraz z końcem powieści. I tutaj już dobrze poznane postacie zaczynają zmagać się z potężną złą siłą – źródłem wydarzeń na wyspie Duma Key. Wydarzeń z przeszłości jak i z teraźniejszości. King daje nam spora dawkę królewskiej grozy – niczym w Miasteczku Salem czy w To.
Książkę czytało mi się bardzo dobrze. Gdyby nie konieczność zajęcia się innymi sprawami codziennymi – skończyłbym ją jednym tchem. Tak, przyciąga jak magnes i nie pozwala się oderwać. Połączenie powieści psychologicznej z horrorem okazało się wyśmienitym mariażem. Pozwoliło na budowanie klimatu i wprowadzenie całej, smakowitej otoczki do wydarzeń. Jak w azjatyckim filmowym horrorze uczucie strachu budowane jest subtelnie, aby na końcu uderzyć mocno i zdecydowanie.
Oj dawno, dawno nie czytałem Kinga, który by mnie tak wciągnął. I dał tyle radości z lektury – bo to wyśmienite czytadło jest!
Polecam!
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz
Jedna z niewielu ksiązek która mnie ostatnio wystraszyła. Przestraszyła. Do tego stopnia że musiałam spać przy zapalonym świetle. Świetny powrót wielkiego mistrza Horroru.
Komentarz od presset — 10/10/2008 @ 19:27
“Ręka mistrza” jest doskonała. Najlepsza rzecz jaką ostatnio czytałam. Polecam wszystkim, strach gwarantowany
Komentarz od giv — 13/10/2008 @ 07:38
Tej książki nie można czytać gdy jest się samemu w domu. Chyba że lubi się uczucie niepokoju. Nawet strachu. Bo to że napięcie trzyma w niej i puścić nie chce nawet po odłożeniu jej na półkę to normalne u mistrza. A King jest mistrzem. Bezsprzecznych. A Ręka mistrza jest bezsprzecznie najlepszym horrorem tej jesieni.
Komentarz od pan pafnucy — 11/11/2008 @ 23:21
Reka mistrza czeka juz na polce w nastepnej kolejnosci do przeczytania.. zaraz jak skoncze Theorina “Zmierzch”
pozdrawiam fanow pisanych horrorow
Komentarz od Arek — 19/12/2008 @ 10:34
Czytam książkę jednym tchem od trzech dni. Nie skończyłam jej, ale to, co przeczytałam wystarczy, alby podróżować w głab siebie. Dużo rysuję i maluję, ale książka spowodowała, ze zaczęłam się tym obrazkom przyglądać. “Ręka Miastrza” pomogła mi też znaleźć błędy w moich własnych opowiadaniach, których nie mogłam skończyć. Teraz wiem, dlaczego. Polecam ją wszystkim i idę doczytać te 30 stron, które mi zostały:)
Komentarz od Minority, — 19/12/2008 @ 16:50
Zgadzam sie, ze ksiazka jest wspaniala! Cudownie sie ja czytalo i moze nawet lepiej rozumialem Edgara bo sam troche maluje i wybieram sie na studia zwiazane z plastyka Bardzo dobra, wciagajaca, czytalem ja po nocach a pozniej nie chcialo mi sie spac ;p Moim zdaniem recenzje nie sa rzucone na wiatr bo King naprawde zrobil kawal dobrej roboty a powiesc jest lepsza nawet niz “Lśnienie” , ktore tez czytalem jednym tchem. Ksiazka z cala pewnoscia warta tych 39 zl. Swietny prezent!
Komentarz od BAstek18 — 03/01/2009 @ 19:25
Jest świetna, nie nudziła ani trochę, napięcie budowane było wspaniale, bardzo mnie do siebie przekonał tą książką King.
Recenzja 100% prawdy w moim przypadku.
Komentarz od Z — 14/01/2009 @ 20:33
Kochany Stephenie!!! Padam na kolana i oddaję Ci cześć!! Hołd!!! Tak wspaniałej książki nigdy jeszcze nie czytałe - a prawie wszystkie Twoje książki przeczytałem!! Ręka mistrza Dzieło nad Dziełami!!!!!:D Oby tak dalej!!!
Książke przeczytałem wciągu 2 dni!!!
Komentarz od adam — 25/01/2009 @ 17:46
niesamowita ksiazka!Po lekturze “Komorka” myslalam, ze to koniec Kinga. jednak powrocil ze zdwojona sila!!Stary, dobry king!!
Komentarz od Alcazar — 30/03/2009 @ 15:23
INNI O KSIĄŻCE:
Wypadki samochodowe to częsty motyw w książkach Stephena Kinga. On sam został potrącony przez samochód w 1999 roku; nic dziwnego, że tak przekonujące są opisy wypadku, któremu ulega główny bohater „Ręki mistrza”, Edgar Freemantle, i trudnego okresu rekonwalescencji.
Edgar Freemantle, pięćdziesięcioparoletni milioner, właściciel firmy budowlanej, traci w wypadku jedno ramię oraz częściowo władze umysłowe: sprawność posługiwania się językiem i do pewnego stopnia pamięć. Nie potrafi też poradzić sobie z wszechogarniającym gniewem i w przypływach furii atakuje nawet najbliższych. Kiedy dźgnięta plastikowym nożem żona oznajmia, że zdecydowała się na rozwód, wydaje się, że pozostało mu tylko popełnienie samobójstwa w taki sposób, aby wyglądało na wypadek.
Psychiatra zaleca wtedy Edgarowi zmianę scenerii; roczny wyjazd w odległe miejsce, gdzie będzie mógł zyskać dystans do obecnej sytuacji. Doradza też zajęcie się czymś, co sprawia mu przyjemność. I tak jednoręki milioner trafia na Florydę, na wysepkę o nazwie Duma Key, gdzie nieoczekiwanie odkrywa w sobie talent malarski. Tylko – czy rzeczywiście jest to tylko jego talent?
Przez pierwszych kilkaset stron śledzimy proces budzenia się bohatera do nowego życia. Wciąga galeria niezwykle przekonujących, barwnych postaci. Edgar, jego żona Pam, nowy przyjaciel Wireman, cierpiąca na Alzheimera staruszka Elizabeth – to prawdziwi ludzie. I tylko subtelny nurt mistycznej tajemnicy pod powierzchnią codzienności przypomina, że czytamy nie powieść obyczajową, a horror Stephena Kinga. Niezwykle ujęła mnie ta subtelność.
Paradoksalnie, napięcie spada w ostatniej części książki, kiedy wiadomo już, czego właściwie należy się bać. Najstraszniejsze jest zawsze to, czego nie widać. Kiedy po odsłonięciu kurtyny naszym oczom ukazuje się obraz znany tak doskonale jak zła macocha z baśni o Kopciuszku, trudno powstrzymać się od pobłażliwego uśmiechu. Czytelnik ma wrażenie, że przeskoczył z poważnej powieści dla dorosłych do horroru dla dorastającej młodzieży.
Uczucie zawodu zawsze spotyka mnie podczas czytania Kinga, prędzej czy później, i mam o to żal. Gdyby był gorszym pisarzem, machnęłabym ręką i dała sobie spokój. Ale King nie jest poślednim pisarzem, to prawdziwy mag słowa, niezwykle spostrzegawczy obserwator, celnie ubierający swe spostrzeżenia w słowa. Potrafi sprawić, że przerażają mnie najcodzienniejsze elementy mojego otoczenia: metalowa puszka po ciastkach, rysunek dziecka przypięty do lodówki, latarka, lalka. Dlatego mam żal, że próbuje mnie straszyć zwidami i potworkami wyeksploatowanymi już przez tylu wcześniejszych pisarzy i reżyserów oraz przez siebie samego.
Czy warto? Nie wiem. W sumie nie żałuję tych paru wakacyjnych wieczorów, spędzonych na lekturze. „Ręka mistrza” trzyma równe tempo, bez dłużyzn, czyta się ją łatwo i można się przestraszyć, zwłaszcza jeśli czyta się nocą. Wielbicielom Kinga i wielbicielom horroru powinna przypaść do gustu. Nie jest to jednak powieść, która na długo zapada w pamięć, i nie ma chyba powodu wciągać jej na listę książek do obowiązkowego przeczytania.
Ulubiony cytat: „Oouuu, you nasty man!”
Autor: Hania (Hanna Burdon)
Źródło: pl.rec.ksiazki
Komentarz od SK — 13/08/2009 @ 23:56
Podpisuję sie pod fanami książki “Ręka mistrza”
Komentarz od Agnieszka — 09/08/2010 @ 10:46